czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 14

W sobotni poranek powoli otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek, który wskazywał 8.34. Z niechęcią wstałam z łóżka i poszłam pod prysznic przy okazji zabierając ze sobą ciuchy. Z łazienki wyszłam ogarnięta i wróciłam do sypialni. Wskoczyłam na obudzonego już siatkarza i złączyłam nasze usta w delikatnym pocałunku.
-Pamiętasz, że dzisiaj do Ignaczaków ? - zapytałam siadając okrakiem na atakującym i opierając dłonie na nagim torsie.
-Wiem,wiem. - odrzekł i podłożył ręce pod głowę.
-No to wstawaj i chodź na śniadanie. - podniosłam się z jego brzucha i poszłam do kuchni.
Po zjedzonym posiłku poszłam na zakupy. Spotkałam Ignaczakową, z którą zamieniłam parę zdań i obiecałam, że o 16 przyjdę jej pomóc. Weszłam do domu, siatki zostawiłam na stole i poszłam do salonu.
-Rozpakuj zakupy Panie Bartman. - nachyliłam się nad wspomnianym i objęłam za szyje.
Zbyszek chwycił mnie i przerzucił przez oparcie kanapy tak, że wylądowałam na jego kolanach.
-Ja wiem, że Ty potrafisz wiele rzeczy, ale bardzo Cię proszę, żebyś rozpakował zakupy. - powiedziałam zmysłowo przygryzając mu ucho.
-Dobrze wiesz jak to na mnie działa. - mruknął z uśmiechem zdejmując mnie ze swoich kolan i ciągnąc lekko za rękę w stronę kuchni.
-Ale ja nie wiem o co Ci chodzi. - uśmiechnęłam się niewinnie wskakując na blat.
-Jesteś tego pewna ? - zapytał siatkarz stając pomiędzy moimi nogami i pochylając się nade mną.
Oparł się obiema rękami mając moje ciało między nimi. Owinął mnie jego ciepły oddech, a do moich nozdrzy doleciał zapach jego cudownych i zarazem moich ulubionych perfum Hugo Bossa. Wsunęłam się jeszcze bardziej w głąb blatu lecz Zbyszek również bardziej pochylił swoje ciało nad moim.
-Ej, to nie fair. - oburzyłam się zaplatając ręce na piersi.
-Ale co ? - spojrzał słodko i przygryzł wargę.
-To ! - i zanim coś powiedział wpiłam się w jego usta i złapałam za szyję przyciągając do siebie.
-Jesteś słodka jak jesteś wściekła. - wrócił do poprzedniej czynności próbując unormować oddech.
Spojrzałam na zegarek i przeraziłam się. 5 minut temu miałam być u Iwony. Pożegnałam się szybko z Bartmanem i popędziłam w stronę domu Ignaczaków. Gdy dotarłam na miejsce zadzwoniłam do drzwi. Po chwili ukazała mi się twarz Igły Juniora.
-Cześć Misiu,jest mama ? - zapytałam od razu na wejście.
-Kuchnia. - odpowiedział krótko i poszedł na górę.
Skierowałam się tam gdzie kazał mi Sebastian.
-Cześć, przepraszam, że się spóźniłam, ale wiesz, Zbyszek .. - nie dokończyłam, bo obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Co tu tak wesoło ? - zapytał Krzysiek wchodząc do kuchni z Dominiką na rękach.
-Nic, Krzysiu, nic. - powiedziałam dławiąc się śmiechem.
Po chwilowym odprężeniu zabrałyśmy się do pracy. Oprócz mnie i Zbyszka, a także gospodarzy domu miała być większa część Resovii z partnerkami. Dokładnie o 17.00 skończyłyśmy wszystko przygotowywać. Pożegnałam się z Iwoną i poszłam do siebie, żeby się ogarnąć. Ubrałam małą czarną i czerwone szpilki. Włosy związałam w koka, żeby mi nie przeszkadzały i zrobiłam lekki makijaż pociągając usta krwistoczerwoną szminką. Atakujący natomiast ubrał jasne jeansy i białą koszulkę opinającą mu lekko tors. Siatkarz oceniając mój wygląd wpił się w moje usta przyciągając do siebie. Oderwałam się od niego i poprawiłam wargi gdyż straciły swój kolor przez pocałunek. O 18 wyszliśmy z domu i trzymając się na ręce podążaliśmy w stronę Krzysztofowego domu. Parę minut później zadzwoniliśmy dzwonkiem.
-I są spóźnialscy. - uśmiechnął się najstarszy z rodziny Ignaczaków.
-Nie czepiaj się. - odwzajemniłam uśmiech i cmoknęłam go w policzek zostawiając czerwony ślad.
-Wytrzyj się. - wybuchnął śmiechem Bartman klepiąc go po plecach.
-Wujek ! - krzyknął cieniutki głosik należący do małej Ignaczkównej.
-Cześć Księżniczko. - wziął ją na ręce Zbyszek gdy biegła w naszą stronę.
Pocałował ją w policzek i posadził sobie na barana. Skierowaliśmy się na taras gdzie byli już wszyscy. Reprezentant Polski zdjął ze swoich ramion dziewczynkę i przywitaliśmy się z całą ekipą. Wróciłam do kuchni razem z żoną Igły i powoli znosiłyśmy jedzenie. Napojami zajął się libero. Oczywiście alkoholu nie zabrakło no, bo gdzież. Usiedliśmy wkoło wielkiego stołu, które stało na olbrzymim tarasie. Koło 22 poszłam do kuchni razem z panią domu. Nie wiem czemu mnie tam zaciągnęła, ale widziałam, że coś ją dręczy. Oparłyśmy się o kuchenny blat.
-Co jest ? - zapytałam prostu z mostu.
-Mam wrażenie, że uczucie między mną, a Krzyśkiem wygasa .. - powiedziała cicho.
-Zgrzało Cię przepraszam bardzo ? Nie widzisz jak on na Ciebie patrzy ? Wpatrzony w Ciebie jak w obrazek słucha tego co mówisz. Z resztą gdyby wygasało nie bylibyście tak szczęśliwą rodziną jaką jesteście. Nie mielibyście takich cudownych dzieci jak Domi i Seba. Co Ty sobie ubzdurałaś ? - wytłumaczyłam jej najprościej jak umiałam, że się myli.
Spojrzała mi w oczy z nadzieją, że mówię prawdę.
-Z resztą jak wrócimy do nich to przekonasz się. - uśmiechnęłam się do niej i objęłam ramieniem.
Oparła głowę o mniej i tak tkwiłyśmy w ciszy. Iwona palnęła coś i wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem. Po chwili przyszedł Zbyszek.
-Tu są piękne panie. - powiedział lekko wstawiony i zmęczony zabawą z Dominiką podszedł do mnie stając naprzeciwko i obejmując w pasie.
Wtuliłam się w jego ramiona i spojrzałam na Iwonę.
-Tworzycie wyjątkową parę. Nie przeszkadzajcie sobie. - zaśmiała się i poszła do reszty.
-Co tam Mała ? - zapytał i zajął się moją szyją.
-Zbyszek .. - powiedziałam z niechęcią odpychając go od siebie na parę centymetrów.
Posadził mnie na blacie i stanął pomiędzy moimi nogami. Oparłam łokcie na jego ramionach i bawiłam się włosami siatkarza z tyłu głowy. Pogadaliśmy mniej więcej do 23 i poszliśmy na dwór. Znaczy ja zostałam zaniesiona na plecach. Trzeba wykorzystywać swojego mężczyznę. Gdy dotarliśmy na miejsce wtedy zaczęła się jazda. Jochen zaproponował, żebyśmy zagrali w siatkówkę. Siatka była rozstawiona, piłkę też mieliśmy. Podzieliliśmy się na dwie drużyny, które co prawda liczyły więcej niż 6 osób i zaczęliśmy grać. Nawalony w trzy dupy Ignaczak wskoczył również niezbyt trzeźwemu Lotmanowi na plecy i biegali po całym podwórku, lecz po chwili wylądowali na trawie jak kłoda. Szkoda, że nie miałam aparatu to bym to uwieczniła. Chwilę po tym chłopaki wymyślili sobie zawody, który najszybciej dobiegnie ze swoją partnerką do mety. Uczestniczyłam ja ze Zbyszkiem, Pit z Olą, Achrem z Natalią i Kovacević z żoną. Trasą była długość domu. Przy mecie, którą był drugi róg domu stała Iwona ze stoperem, a za nią obejmujący ją Ignaczak. Ustawiliśmy się na miejscach i czekaliśmy na jej znak. Zaraz przy starcie Achremowie i Nowakowscy wyrżnęli orły i biegliśmy tylko my z Kovacevicami. Szliśmy łeb w łeb, ale bliżej mety Bartman przyspieszył i wygraliśmy. Zmęczony padł jak długi na trawie przekręcając się na plecy. Zeszłam z niego i poszłam odebrać naszą nagrodę, którą była połówka, ale wręczyłam ją z powrotem Krzyśkowi i powiedziałam, żeby ją rozlał. Nim się obejrzałam na torsie siatkarza siedziała córeczka Ignaczaków. Bawiła się w coś ze Zbyszkiem. Podeszłam do nich i kucnęłam obok głowy atakującego mierzwiąc mu włosy. Pobawiliśmy się chwilę we trójkę, ale za chwilę rozległ się głos Iwony :
-Miśka, daj już spokój wujkowi.
-No, chodź Maleńka. - Zibi wstał i wziął Małą na ręce tym samym chwytając moją dłoń.
Osoba z zewnątrz mogłaby pomyśleć, że jesteśmy małżeństwem. Dziecko na rękach i my – szczęśliwi rodzice. Doszliśmy do stołu, przekazaliśmy usypiającą już dziewczynkę jej mamie i siedliśmy na krzesłach.
-No to pijemy. - zarządził gospodarz pijanym głosem.
-Krzysiu, Ty już wypiłeś wystarczającą ilość. - zgasiłam rzeszowskiego zawodnika.
-Zaraz wrócę. - powiedział Zbyszek i pocałował mnie w skroń.
Po chwili zauważyłam jak żona Lotmana również idzie do domu. Obojgu z nich nie było dłuższy czas. Wstałam od stołu i również poszłam tam gdzie oni. Gdy przechodziłam obok łazienki usłyszałam głosy, które akurat nie były czymś co chciałam usłyszeć w tym czasie. Stanęłam jak wryta i łzy zaczęły kapać z moich policzków. Już chciałam otwierać drzwi, ale w pewnym momencie czyjeś ręce oplotły mnie w talii i odciągnęły od klamki. Odwróciłam się napięcie i już wymierzałam w policzek mężczyzny, ale przez załzawione oczy rozpoznałam twarz mojego mężczyzny.
-Chodź. - powiedział tylko i pociągnął za rękę w stronę sypialni.
Usiedliśmy na łóżku. Siatkarz objął mnie ramieniem i przytulił do siebie.
-Co jest ? - zapytał unosząc w górę mój podbródek i spoglądając mi w oczy.
-Bo Ty poszedłeś do domu i ona za Tobą .. i ja .. poszłam za Wami .. i przechodziłam .. i .. usłyszałam .. - powiedziałam między szlochaniem.
-Czy Ty myślałaś, że ja .. - nie dokończył, bo się zaśmiał.
Spojrzałam na niego zdziwiona i schowałam twarz w dłonie.
-Misiu .. - podszedł do mnie i kucnął opierając dłonie o moje uda. - Przecież wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza. Nawet jak jestem nawalony w trzy dupy to nie posuwam żadnej laski na boku. No weź .. - uśmiechnął się lekko i pocałował w usta zatwierdzając swoje słowa. - Kocham Cię Żabo. - dodał czule i zmiażdżył moje wargi pocałunkiem.
Ponownie usiadł obok mnie i wciągnął na swoje kolana. Wtuliłam twarz w jego koszulkę wdychając mieszankę perfum i alkoholu. Wsunęłam się jeszcze bardziej i objęłam w pasie.
-Chcesz wrócić do domu ? - zapytał szeptem.
-Nie. Zaraz się ogarnę i idziemy pić. - zeskoczyłam z jego kolan i podeszłam do toaletki Iwony.
Wyglądałam koszmarnie. Wzięłam leżące płatki i wytarłam czarne ślady pod oczami. Zapożyczyłam jej czarną kredkę do oczu, tusz, czerwoną szminkę i wyglądałam jak człowiek. Malując się widziałam w lusterku roześmianą twarz atakującego.
-I z czego zacieszasz ? - podeszłam do niego i maznęłam go lekko pomadką.
-A to za co ? - zapytał obrażonym tonem.
-Za żywota. - zaśmiałam się i wytarłam kreskę. - No widzisz ? Nie ma już. - odłożyłam kosmetyki i stanęłam przy drzwiach. - Idziesz czy zostajesz ? - zapytałam z założonymi rękami.
-Idę. - mruknął podchodząc do mnie i robiąc malinkę na szyi.
-Nie żyjesz. - wskoczyłam mu na plecy i chwytając się go mocno odciskałam mu zęby na szyi, by potem przenieść się na policzek i zostawić czerwony ślad po szmince.
Gdy dotarliśmy na dwór akurat mieli pić. Siedliśmy przy stole i, że tak brzydko powiem, chlaliśmy do upadłego. No może do upadłego to nie, ale nieźle się nawaliliśmy. Koło 4 nad ranem razem ze Zbyszkiem zaczęliśmy się zbierać do domu. Tym razem to Bartman zachował umiar, a ja się nawaliłam tak, że w swoich niebotycznie wysokich szpilkach nie potrafiłam utrzymać równowagi. Sądzę, że nawet bez nich byłoby trudno. Mężczyzna widząc moje zmagania nachylił się tak, że mogłam mu wskoczyć na plecy. Takim oto sposobem dotarłam do domu. Niemiłosiernie zmęczona padłam na łóżko nawet się nie przebierając i momentalnie usnęłam. Nawet nie czułam jak obok mnie kładzie się atakujący i przytula do siebie.


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- dzisiaj zaszalałam z długością rozdziału,który mi średnio się podoba ;c oddaję go w Wasze ręce i liczę na opinie z Waszej strony.już jutro pierwsze starcie Polski z Bułgarią.obawiam się tego meczu z trzech powodów :
1.Bułgaria nie ma video weryfikacji;
2.gdy wygramy boję się,że Bułgarscy kibice bd mieli taki sam stosunek do nas jak rok temu;
3.prawdopodobnie sędzia bd z Egiptu .. tak czytałam na jakiejś stronce.
Ale miejmy nadzieję,że wszystko bd dobrze :) 15 lipca wyjeżdżam jak już wspominałam post wcześniej i wracam 26,więc następny rozdział dodam koło sierpnia :) oczywiście informujcie mnie o nowościach u Was,a ja jak znajdę w Grecji chwilę wolnego i wi-fi ( :D ) to na pewno przeczytam :) kocham Was i dziękuję za 4757 wyświetleń :*


niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 13

Rano wstałam przez 7, żeby przyszykować śniadanie całej naszej czwórce. Zrobiła dwa ogromne talerze kanapek, postawiłam wodę wraz z proszkami od bólu głowy i poszłam robić pobudkę. Najpierw zajrzałam do salonu gdzie spał libero i delikatnie nim wstrząsnęłam.
-Leć na śniadanie. Na stole są kanapki, woda i tabletki. Nie musisz dziękować. - cmoknęłam go w policzek i poszłam na górę.
Zajrzałam do pokoju w którym był Sebastian i powiedziałam mu,żeby szedł na dół. Na samym końcu poszłam do sypialni gdzie na całym łóżku smacznie spał Zbyszek.
-Wstawaj śpiochu. - kucnęłam przy jego głowie i delikatnie pogłaskałam po policzku.
-Mhm. - mruknął i dalej poszedł spać.
-Bartman, cholera jasna ! - wrzasnęłam.
Wspomniany przeze mnie podniósł się z prędkością światła i spojrzał z mordem w oczach. Na widok skacowanego atakującego rzucającego wściekłe spojrzenie nie sposób było się nie uśmiechnąć. Spojrzałam się słodko i chwyciłam z rękę w celu ściągnięcia z łóżka. Siatkarz nawet na kacu był ode mnie silniejszy i pociągnął w swoją stronę tak, że padłam na jego tors. Szybko się przekręcił i wylądowałam pod nim.
-Dlaczego to zrobiłaś ? - zapytał nachylając się nade mną przygryzając moją szyję. Wiedział jak to na mnie działa.
-Tak słodko spałeś, a na dole czeka śniadanie. - odepchnęłam go na długość moich ramion.
-Jesteś niemożliwa. - pocałował mnie szybko w czoło i podniósł się z łóżka.
-A teraz chodź, bo Ignaczaki Ci wszystko zjedzą. - zaśmiałam się i stanęłam za nim by wylądować na jego plecach.
-Nie dasz mi spokoju nawet wtedy jak mam kaca ? - zapytał z uśmiechem na ustach i poszliśmy do kuchni.
Gdy dotarliśmy na miejsce wsunął parę kanapek i wziął tabletki.
-Krzysiu, więcej z Tobą nie pije. - położył głowę na blacie i zamknął powieki.
-Ee tam. W sobote u nas. - poklepał go po ramieniu z szyderczym uśmiechem.
Po mega szybkim śniadaniu Ignaczaki wrócili do siebie ogarnąć się na trening, a Zbyszek został kuchni z głową na stole.
-Wstawaj, wstawaj. Za 30 minut masz trening na którym musisz być. - klepnęłam go lekko w plecy i sprzątnęłam ze stołu.
-Muszę iść ? - zapytał patrząc na mnie z nadzieją, że powiem 'nie'.
-Tak. W poniedziałek jedziecie do Jastrzębia na mecz. - powiedziałam stanowczo.
-Jak nie pójdę jeden raz to się nic nie stanie.
-Idziesz i bez gadania.
Zrezygnowany wstał i poszedł pod orzeźwiający prysznic. Ja z tej racji, że muszę z nimi jechać też szłam na trening. Poszłam do sypialni, żeby się przebrać. Ubrałam krótkie spodenki, bokserke, zrobiłam szybkiego koka i delikatny makijaż. O 7.45 z łazienki wyszedł Zibi, który wycierał jeszcze włosy ręcznikiem.
-No zbieraj się, zbieraj. - powiedziałam z uśmiechem i klepnęłam go po tyłku.
Odwrócił się do mnie i chwytając za oba nadgarstki przycisnął do ściany i wpił w moje usta. Po chwili zwolnił uścisk i zarzuciłam mu ręce na szyję tym samym przyciągając go do siebie. Poczułam, że moja bokserka jest cała mokra gdyż atakujący przylgnął do mnie mokrym jeszcze brzuchem. Ze śmiechem odepchnęłam go od siebie i zabrałam za ogarnianie pokoju. Siatkarz wciągnął szybko koszulkę przez którą widać mu było wszystkie mięśnie, chwycił mnie za rekę i wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do samochodu Bartmana i pojechaliśmy na Podpromie. O 8.15 pojawiliśmy się na hali.
-No i są spóźnialscy. - zaśmiał się Kowal.
Zbyszek poszedł do szatni, a ja z lekkimi rumieńcami skierowałam się w stronę sztabu. Uśmiechnęłam się w duchu na samą myśl tego co działo się w .. ehm .. samochodzie. Dosłownie po 2 minutach przyszedł uchachany Zbyszek. Widząc jego minę wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem. Wszyscy spojrzeli na nas wzrokiem 'WTF ?!'. po chwilowym rozprężeniu Rzeszowiacy przeszli do treningu. Byłam tak zajęta rozmową, że nawet nie zauważyłam iż koło mnie stoi Sebek.
-Cześć. - powiedział słodko.
-Cześć. - opowiedziałam i pocałowałam go w policzek.
Rzeszowski siatkarz z numerem 9 na koszulce prychnął i z obrażoną miną odwrócił tyłem do mnie. Z uśmiechem na ustach odbijałam żółto – niebieską Mikasę z Sebastianem. W pewnym momencie złapałam ją i niewiele myśląc rzuciłam w plecy atakującemu. Odwrócił się na pięcie i zaczął iść powoli w moją stronę. Stanęłam za małym Ignaczakiem, ale Krzysztof rzekł tylko z uśmiechem :
-A kysz od mojego syna.
I zabrał mi moją jedyną tarczę. Rzuciłam okiem gdzie stał Andrzej i oceniałam odległość między mną, a nim i mną, a Zbyszkiem. Postanowiłam spróbować uciec. Zerwałam się szybko i biegłam w stronę trenera, ale po chwili przede mną znalazł się mój mężczyzna i przewiesił sobie przez ramię. Biłam go pięściami w plecy, ale on nic sobie z tego nie robił.
-Bartman ! - krzyknął z uśmiechem Kowal.
-Podnoszę ciężary ! - odkrzyknął Zibi i poszedł ze mną w stronę Ignaczaków dwóch.
-Kochanie, puść mnie. - powiedział obejmując go.
Po kilku moich błaganiach w końcu postawił mnie na ziemi. Już chciałam odejść, ale chwycił mnie w pasie i przyciągnął do siebie przytulając się do moich pleców.
-Jeszcze z Tobą nie skończyłem. - szepnął mi na ucho i owinął mnie jego ciepły oddech.
Uśmiechnęłam się i poklepałam go w dłonie. Po tej chwilowej przerwie znowu wznowili trening. Parę minut przed 12 byliśmy już w domu i leżeliśmy na kanapie oglądając telewizję. Nagle na szyi poczułam dwudniowy zarost reprezentanta Polski.
-Pamiętasz co Ci obiecałem ? - zapytał gryząc mi płatek ucha.
-Mhm. - tyle zdołałam wydusić.
Wziął mnie na ręce i poszliśmy do sypialni oddać się przyjemności. Po szybkim, ale jakże namiętnym seksie opadliśmy na łóżko ciężko oddychając. Gdy mój oddech doszedł do normy, ubrałam koszulkę siatkarza i zeszłam na dół zrobić obiad. Zawołałam mężczyznę i siedliśmy do stołu. Gdy jedliśmy posiłek zadzwonił dzwonek do drzwi. Wstałam i poszłam otworzyć. Stał za nimi nie kto inny jak Krzysiek.
-Przeszkadzam ? - zapytał spoglądając znacząco na mój ubiór i wchodząc do środka.
-Owszem. W obiedzie. Ale tak serio to nie. - poszłam za gościem do kuchni.
-Ja na chwilę aby. Przyjdziecie w sobotę do nas na grilla, nie ? - zapytał.
-No postaramy się przyjść. - włączył się Zbyszek.
-Okej, to na 18. - powiedział Ignaczak, dał mi buziaka w policzek, Bartmanowi podał dłoń i wyszedł.
-Idziemy ? - zapytałam spoglądając na chłopaka o kruczoczarnych włosach.
-Idziemy. - odparł zadowolony i wrócił do jedzenia.
Po skończonym obiedzie padliśmy w salonie. Do 22 oglądaliśmy jakieś bezsensowne programy co chwila wybuchając śmiechem. Koło 23 poszłam do łazienki, wzięłam prysznic i ubrana w moją spaniową koszulkę wyszłam zaganiając atakującego. Poszłam do sypialni i cokolwiek ogarnęłam porozrzucane tam ubrania. Gdy się kładłam do pokoju przyszedł wspomniany wyżej pan. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na swój telefon. Jedna wiadomość. Odblokowałam ekran. 'Przyjdziecie prawda ? Seba i Domi nie dadzą spokoju dopóki im nie powiem', nadawcą wiadomości był rzeszowski libero. Pokazałam wiadomość brunetowi, który leżał wsparty na łokciu. Gdy czytał sms – a ja w tym czasie oparłam się o jego brzuchu i wtuliłam w ramiona. Odpisał szybkie 'Powiedz im, że będziemy i, żeby już więcej Cię nie męczyli'. Zablokował telefon, odłożył go na szafkę, położył na plecach i przytulając mnie do siebie zasnął jak małe dziecko. Biorąc z niego przykład poprawiłam się w jego ramionach i wtulając w niego popadłam w objęcia Morfeusza.




--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- wiem,wiem,znowu długo mnie nie było.znaczy w sumie to nie tak długo,ale co tam.o mczach nie bd pisała,każdy wie i ogląda.myślę,że to ostatni rozdział przed moim wyjazdem do Grecji :) może uda mi się coś naskrobać jeśli bd miała wenę.szczerze to w to wątpię :) no,ale jestem z nowym :)

poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 12

Następnego dnia wstałam o 7 dziwnie wypoczęta. Spojrzałam w bok na mężczyznę, który uśmiechał się przez sen. Bez żadnych skrupułów usiadłam na jego torsie okrakiem i zaczęłam dźgać zmuszając tym samym do wstania.
-Czego ? - zapytał i otworzył powoli oczy.
-Wstawaj ! - krzyknęłam radośnie.
-Jest dopiero 7 rano. Mam dzisiaj wolne. - próbował przekręcić się na plecy, ale ja mu to uniemożliwiałam nadal na nim siedząc.
-Nie ode mnie. - mruknęłam mu do ucha i przygryzłam mu szyję zostawiając na niej czerwony ślad w kształcie moich zębów.
Zbyszek wydał z siebie cichy pomruk i przekręcił się tak, że teraz to ja leżałam pod nim i obejmowałam go nogami w pasie.
-I co teraz ? - zapytał całując mnie w usta, a potem przeniósł się na moją szyję gdzie zrobił mi sporych rozmiarów malinkę.
Zaśmiałam się i przyciągnęłam go do siebie za szyję. W podbrzuszu czułam jego wzwód. Po szybkiej i dosyć namiętnej przyjemności narzuciłam na siebie koszulkę Bartmana, która służy mi do spania i poszłam pod prysznic. Owinięta samym ręcznikiem wróciłam do sypialni wyganiając atakującego do łazienki i tym samym się ubierając. Wskoczyłam w krótkie jeansowe spodenki i bluzkę z napisem. Włosy związałam w niedbałego koka i nałożyłam delikatny makijaż.
-Seks z rana jak śmietana. - wparował do pokoju siatkarz w samych spodenkach i wielkim uśmiechem na ustach.
-Robisz śniadanie. - podeszłam do niego i wspinając się na palce delikatnie musnęłam ustami jego wargi.
-Kobiety .. - mruknął i biorąc mnie za rękę poszliśmy razem do kuchni.
Zadowolona usadowiłam się na blacie i podziwiałam jak Zibi sprawie posługuje się w kuchni. Po chwili na stole stał wielki talerz z omletami, a na drugim mozzarella z pomidorami i bazylią. Zeskoczyłam z wcześniej okupującego przeze mnie miejsca i usiadłam na wysokim barowym krześle pałaszując pyszne śniadanie.
-No Kochanie. - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek.
W pewnym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Zdziwieni kto to może być o tej porze poszłam otworzyć.
-Igła ? - zapytałam z szeroko otwartymi oczami.
-No co taka zdziwiona. Przecież się nie pieprzyliście skoro jesteś ubrana. - powiedział z powagą.
-Aleś Ty bezpośredni Krzysiu. Wchodźcie. - zaprosiłam do środka libero z Sebastianem.
Zamknęłam na nimi drzwi i poszłam do kuchni gdzie urzędowało 3 panów.
-Co zamierzacie zrobić z tak pięknie rozpoczętym dniem ? - wyskoczył ni z tego ni z owego Ignaczak.
-Ee, yy, jak na razie zero planów. - spojrzałam na Zbyszka zdziwiona. - A czego pytasz ? - przeniosłam wzrok na Krzysztofa.
-Bo Iwona z Dominiką jadą do rodziców i no wiecie .. - przerwał.
-Chcesz się nawalić z Bartmanem i mam zająć się Sebą ? - dokończyłam za niego.
-Tak jak by.
-Oh, no dobra, ale nie idziecie do klubu tylko w domu, jasne ? - zerknęłam porozumiewawczo na atakującego.
-Czyżby Pan Bartman coś nawywijał ? - wybuchnął śmiechem rzeszowski libero.
-Jeszcze nie. - bronił się drugi z siatkarzy Asseco.
Z bananem na twarzy wtuliłam się w mojego osobistego mamuta i delikatnie musnęłam jego usta.
-Tu jest dziecko. - oburzył się najstarszy z towarzystwa.
-Mój mąż. - podeszłam do Ignaczaka Juniora i stając za nim objęłam go za szyję.
-Czuję się zazdrosny. - zrobił obrażoną minę Zibi.
Sebek przygryzł wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem, natomiast ja z głową rodziny Ignaczaków nie wytrzymaliśmy i śmieliśmy się bez opamiętania. Ledwo dotarłam do nadal siedzącego atakującego gdyż płakałam ze śmiechu i oparłam dłonie o jego tors. Powoli dochodziłam do siebie po nagłym ataku śmiechu.
-Misiu. - powiedziałam słodko i kreśliłam palcami nieznane wzory.
-Dobra to jesteśmy umówieni. O 19 wbijamy do Was z Młodym. - wciął się Ignaczak i wyszli z domu.
Zrezygnowana, że muszę się pogodzić iż wieczorem będzie tu dwóch zalanych w trupa usiadłam na blacie i spuściłam głowę.
-Co maleńka ? - zapytał reprezentant Polski stając pomiędzy moimi nogami.
-Nie pij za dużo, okej ? - spojrzałam niepewnie w jego stronę.
-Ej, przecież będziemy w domu. Ale jeśli tego sobie życzysz to oczywiście. - podniósł mój podbródek i pocałował.
Do 19 leżeliśmy przed telewizorem, aż w końcu zadzwonił dzwonek. Poszłam otworzyć, a do domu wszedł Igła z trzema połówkami i czterema sześciopakami Okocima.
-Serio chcecie to wypić ? - spojrzałam rozbawiona na alkohol.
-A czemu nie ? - zapytał Igła i poszedł z tym do kuchni.
Po chwili w drzwiach zjawił się brunet i uśmiechnięty podszedł do mnie całując po szyi.
-Rozumiem, że zostajecie na noc, a na 8 idziecie na trening ? - zwróciłam się do niższego z siatkarzy próbując odepchnąć od siebie zielonookiego atakującego, który robił mi malinkę.
-Oczywiście. - libero jak zwykle tryskał energią.
-Jeśli się nawalisz w trzy dupy nie masz co liczyć na seks przez najbliższy tydzień. - szepnęłam na ucho mężczyźnie o kruczoczarnych włosach i zmysłowo przygryzłam mu płatek ucha.
Wzięłam Sebastiana do naszej sypialni, odpaliłam laptopa i oglądaliśmy filmy i 'Igłą Szyte' dopóki Młody nie usnął. Nie był taki ciężki jak na ośmiolatka więc przeniosłam go do sąsiedniego pokoju i poszłam sprawdzić stan obu panów. Ignaczak przysypiał na kanapie, a Zbyszek jeszcze się trzymał.
-Chodź do sypialni. - pociągnęłam swojego chłopaka za rękę zmuszając go do wstania.
-Szybki numerek ? - zapytał pijanym głosem.
-Oj Bartman, Bartman. - westchnęłam tylko i poszliśmy na górę.
Na szczęście był na tyle trzeźwy, żeby samemu się rozebrać. W samych bokserkach położył się na łóżku i zasnął jak małe dziecko. Pocałowałam go tylko w czoło i opierając głowę o nagi brzuch usnęłam.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- beznadziejnie mi dzisiaj wyszło :< przepraszam :< Polacy wygrywają z Argentyną 3 : 1 i zgarniają komplet punktów *.* cudownie po prostu *.* teraz czekamy na USA,z którym też postaramy się zdobyć w sumie 6 punktów :) a tymczasem oddaję w Wasze beznadziejny jak wspomniałam na początku rozdział 12 :) pozdrawiam i udanych wakacji Misie ♥