niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 24

Nocna burza przerwała mój sen. W dzień nic się na nią nie zanosiło, ale pogoda zmienną jest. Zbyszka pewnie to nie wzruszyło i spał na kanapie w najlepsze. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w grzmoty. Po paru minutach uderzyło gdzieś bliżej i głośniej. O wiele za głośno. Tak, od małego bałam się burzy. Nawet nie wiem kiedy obok mnie znalazł się atakujący.
-No to chyba jednak śpimy razem. - siatkarz mnie przytulił.
Gdy już usypiałam, usłyszałam 'Nie chce się kłócić Słoneczko'. Mocniej wtuliłam się w ramiona reprezentanta. Rano obudził mnie budzik, a po burzy ani śladu. Wyplątałam się z objęć Bartmana i spojrzałam na niego. Niespokojnie się poruszył i otworzył powoli oczy. Bez słowa wstałam i poszłam do łazienki. Wzięłam orzeźwiającą kąpiel i wyszłam owinięta ręcznikiem. Gdy mijałam się z Zibim od tak mnie przyciągnął do siebie, pocałował i opierając swoje czoło o moje powiedział tak dla mnie magiczne i ważne słowa 'Kocham cię'. Nie umiem być na niego zła. Uśmiechnęłam się i pogłaskałam po policzku, na którym był dwudniowy zarost.
-Porozmawiamy później. Idź pod prysznic. - odepchnęłam go lekko od siebie i pchnęłam w stronę toalety.
Wskoczyłam w malinową koszulę z podwijanymi rękawami i w jasne spodnie. Po chwili siatkarz wyszedł przepasany w pasie ręcznikiem. Znowu złożył pocałunek na moich ustach odbijając mokre dłonie na moich pośladkach. Uszczypnęłam go lekko w brzuch i szybko się ode mnie odsunął.
-Ubrać się i zaraz jedziemy. - obróciłam go w stronę drzwi do sypialni i wskazałam głową drogę.
Posłusznie wykonał moje polecenie. Po paru minutach wyszedł gotowy z torbą na ramieniu. Objął mnie i wyszliśmy z mieszkania. Gdy dotarliśmy pod halę chłopaki wsiadali powoli do autokaru. Atakujący poszedł od razu na tył gdzie siedział Ignaczak ze swoją kamerą, Akhrem i Pit. Ja zaszłam jeszcze do Andrzeja. W czasie naszej rozmowy przypałętał się reprezentant.
-Wyjdę w pierwszej ? - zapytał obejmując mnie w pasie.
-Zobaczymy. - zaśmiał się trener.
-Ale trenerze .. - zaczął.
-Na miejsce ! - rzucił rozbawiony i wskazał nam siedzenia.
Idąc środkiem robiłam Resoviakom zdjęcia. Gdy dotarłam do Igły skapitulowałam. Siedział ze swoimi spodenkami na głowie i mówił, że udaje łosia. Popukałam go w czoło i zajęłam ostatnią ławkę. Zaraz za mną padł Zbyszek, który wsadził głowę między siedzenia i rozmawiał o czymś zawzięcie z libero. Wyjęłam swojego samsunga z torby i odblokowałam ekran. 2 nieodebrane i 5 wiadomości od Karoliny. Zrobiłam popularnego 'facepalma'. Przecież obiecałam jej, że do niej zadzwonię. Szybko wybrałam numer i czekałam aż odbierze. 'No w końcu !' krzyknął głos w słuchawce. Chwilę z nią pogadałam, ale Bartman zaczął coś gadać więc się rozłączyłam. Wystukałam krótkie 'zadzwonię jak chłopaki będą na treningu', zablokowałam ekran i wrzuciłam telefon z powrotem do torebki. Gdy dojechaliśmy do Kędzierzyna wynurzaliśmy się powoli z pojazdu. Siatkarz z numerem dziewiątym chwycił delikatnie moją dłoń i splótł nasze palce. Ruszyliśmy w stronę hotelu. Zibi dostał pokój z Lotmanem, Igła z Alkiem, a ja jednoosobowy pomiędzy nimi. Jeśli ich nie rozniosą będzie cud. Nie zdążyłam dobrze wejść do tymczasowego lokum, a już była u mnie czwórka siatkarzy. Rozwalili się na moim łóżku, fotelu i krzesłach zostawiając mi miejsce jedynie na podłodze i włączyli telewizor. Stanęłam za Zbyszkiem siedzącym w fotelu i objęłam go za szyję. Przekręcił głowę i pocałował w nos. Zaśmiałam się i zmierzwiłam włosy. Koło dwudziestej trzeciej przyszedł Kowal grożąc chłopakom, że jeśli nie wyjdą to robią jutro na treningu dodatkowo dwieście pompek. Wszyscy ze smętnymi minami opuścili mój pokój jak jeden mąż. Najbardziej ociągający się Bartman poprosił o jeszcze dziesięć minut. Wiedziałam do czego zmierza więc wypchnęłam go za drzwi. A przynajmniej próbowałam, bo zatrzasnął je i przyciskając plecami miażdżył moje usta swoimi wargami błądząc dłońmi po moich pośladkach. Położyłam mu ręce na brzuchu i lekko odepchnęłam. Otworzyłam drzwi i korzystając z jego zdziwienia w końcu wypchnęłam na korytarz uprzedzając, że jeśli wróci to pożałuje. Poszłam pod szybki prysznic i wskoczyłam w ulubioną koszulkę Zbigniewa. Wyjęłam telefon, na którym była wiadomość od mojego mężczyzny 'przyjmiesz mnie do swojego łóżka ? Nie mogę spać :(', napisałam szybko 'nie ma mowy, jutro gracie'. Parę minut później ktoś pukał do moich drzwi. Wstałam przyszykowana na to, że zaraz wpadnie ZB9.
-Jeśli to wpadniesz jak burza to obiecuję, że Andrzej się dowie. - powiedziałam na wstępie lekko uchylając drzwi.
-Mogę z tobą spać ? - zrobił oczy a'la kot ze Shreka.
-Zbyszek ! Ile ty masz lat ? Jedną noc wytrzymasz. Nie przesadzasz czasami ? Marsz do siebie, rozumiesz ? - wkurzyłam się i poczekałam aż zamknie drzwi do pokoju numer dwieście dziesięć.
Spokojne znowu się położyłam i przykryłam kołdrą nastawiając wcześniej budzik na siódmą. Wyrwana rano z głębokiego snu zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Orzeźwiający prysznic i czułam się jak nowo narodzona. Ubrałam się szybko, pomalowałam, włosy spięłam w koka i wstąpiłam do libero i kapitana sprawdzić czy wstali. Bez pukania wpakowałam się do pokoju atakującego i przyjmującego. Paul był już w łazience, a Zbyszek jeszcze spał. Kucnęłam przy jego głowie i położyłam dłoń na policzku.
-Wstawaj śpiochu. - zerwałam mu kołdrę.
-Idź, focha mam na ciebie. - odwrócił się do mnie plecami i dalej poszedł spać.
-Wstawaj, wstawaj. - powiedziałam ostatni raz i wyszłam trzaskając drzwiami.
Minęłam się na korytarzu z Kowalem, który szedł do chłopaków.
-Cała czwórka obudzona. - rzuciłam. - A w zasadzie to trójka, bo Bartman jeszcze śpi. - weszłam do siebie.
-Już ja go obudzę. Dzięki. - usłyszałam jeszcze zanim zamknęłam drzwi.
Czekałam na to, że wspomniany przeze mnie wpadanie zaraz wkurzony tym, że z samego rana został oblany lodowatą wodą. I tak też się stało. Po około pięciu minutach przyszedł atakujący i rzucił się mokry na moje łóżko.
-Wyjazd ! Nie ma cie ! - krzyknęłam gdy poszedł po raz kolejny dzisiejszego dnia w objęcia Morfeusza.
W końcu wyszedł i poszedł do siebie. O równej ósmej zeszliśmy na śniadanie. Zibi kroczył przede mną nawet na mnie nie spoglądając. Szarpnęłam go za rękę zmuszając do tego, żeby się zatrzymał. Chłopaki poszli dalej.
-O co chodzi ? - spytałam wkurzona.
-O nic. - warknął atakujący.
-Zachowujesz się jak gówniarz ! Co ty za cyrki odstawiasz ? Nie uśniesz sam ? Zbyszek, to, że byliśmy pokłóceni nie znaczy, że teraz nagle ma być różowo. Rozumiem, brakuje Ci bliskości, bo mi również. Przez ostanie parę długich dni nie rozmawialiśmy ze sobą, nic. Pogodziliśmy się, ale co z tego skoro rozpoczynasz kolejną kłótnie. A o co ? O to, że nie śpimy razem jak wyjeżdżamy na mecz. Pamiętaj, jesteś siatkarzem i obowiązują cię jakieś zasady wobec trenera, chłopaków, mnie, kibiców i nawet samego siebie. A ty zgrywasz obrażonego chłopczyka. Równie dobrze mogę zrezygnować z tej pracy tylko po to, żebyś na wyjazdowych meczach nie miał humorów i nie pierdolił 'mogę spać z tobą ?'. To jest niepoważne i sam dobrze o tym wiesz. A teraz idź na to śniadanie i zachowuj się jak dwudziestosześcio latek, a nie piętnasto czy szesnasto. - wygłosiłam mowę i weszłam do bufetu zostawiając na korytarzu zdziwionego reprezentanta Polski.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- w końcu jest :) nie mogłam się zebrać, ale ciągle mam jakieś sprawdziany i kartkówki i czas mam tylko w weekendy i to też nie zawsze :( mam nadzieję, że wybaczycie mi tą bardzo długą nieobecność :)