poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział 25

Weszłam niemiłosiernie trzaskając drzwiami. Po minach siatkarzy i sztabu domyślałam się, że wszystko słyszeli. Usiadłam przy oknie i schowałam twarz w dłonie opierając je na stoliku. Słyszałam ponowne trzaśnięcie drzwi. Domyśliłam się, że to Zbyszek. Parę chwil później ktoś dosiadł się do mnie i objął przytulając do siebie. Po perfumach poczułam, że to atakujący.
-Przepraszam. - szepnął i pocałował w czoło. - Wiesz, że chce nadrobić czas gdy ze sobą nie rozmawialiśmy, a tak naprawdę psuję to jeszcze bardziej. Miałem wrażenie, że odsuwałaś się ode mnie. Nie dałbym rady gdybyś odeszła. Jesteś moim życiem, dla ciebie oddycham, dla ciebie codziennie wstaję z łóżka, dzięki tobie mam nadzieję na lepsze jutro. Jesteś moim sercem kochanie. - mówił patrząc mi w oczy.
Uśmiechnęłam się delikatnie i pocałowałam w usta. Wstał z krzesełka i podał mi swoją dłoń. Chwyciłam ją pewnie i kierując się za nim poszliśmy do stolika przy którym siedział Krzysiek, Paul, Nikola i Olieg. Bartman siadł koło kapitana i wciągnął mnie na swoje kolana. Zabrałam libero rogalika i zerwałam się z miejsca uciekając przed goniącym mnie Ignaczakiem. Nim dobiegłam do drzwi, wisiałam przerzucona przez ramię siatkarza. Sam niosący szedł powolnym krokiem na swoje miejsce. Postawił mnie koło rozbawionego Zibiego i wyrwał swoje jedzenie. Atakujący objął mnie w pasie i podnosząc głowę do góry puścił oczko.
-Za piętnaście minut trening. - rzucił Andrzej wstając od swojego stolika. - I żadnych spóźnień Bartman. - dodał i się zaśmiał.
-Piętnaście minut całkowicie wystarczy. - wstał energicznie z miejsca i ciągnąc mnie za sobą pobiegł na górę.
-Idiota. - wybuchnęłam śmiechem gdy zamknął drzwi do hotelowego pokoju.
Wspięłam się na palce i obejmując go za szyję delikatnie musnęłam jego usta. Ponownie go pocałowałam lecz tym razem dużo bardziej stanowczo. Podniósł mnie do góry tak, że obejmowałam go nogami w pasie. Uszczypnęłam go w szyje na co zdziwiony przerwał pocałunek.
-Na trening. - powiedziałam zeskakując mu z rąk.
-Jesteś wredna. - wziął torbę na ramię i skierował ku drzwiom. - Ale i tak cię kocham. - musnął moje czoło i wyszedł.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i również opuściłam pokój. Poszłam do siebie, chwyciłam torbę, do której wrzuciłam telefon, aparat powiesiłam na szyi i wybrałam na wycieczkę po Kędzierzynie. Spacerując po starówce spotkałam Fontelesa. Ze swoim słynnym uśmiechem podszedł do mnie i przywitał jak zwykle mówiąc 'witam panią Bartman'. Zaśmiałam się tylko i pyknęłam mu szybko zdjęcie zanim zaczął protestować. Kazał mi je usunąć, ale po dłuższym czasie wiedział, że ze mną nie wygra. Ruszyliśmy w stronę naszego hotelu co chwila sobie docinając. Pod budynkiem zobaczyłam wracających z treningu chłopaków. Podeszliśmy pod bandę Resoviaków. Zbyszek zbyt zajęty rozmową z trenerem nie zauważył naszego przyjścia. Dopiero po słowach Krzyśka 'Zibi, masz konkurencje' odwrócił się w naszą stronę. Po skończonej szybko rozmowie podszedł do nas klepiąc w tył głowy Felipe. Brazylijski przyjmujący rzucił z uśmiechem, że 'odegra się na meczu' i poszedł w stronę hali. Objęłam atakującego i na końcu grupy przeszliśmy przez drzwi. Siatkarze poszli do siebie, a ja odpaliłam laptopa. Zrzuciłam zdjęcia na urządzenie i przejrzałam. Posegregowałam i wzięłam się za ich obróbkę. W końcu mogłam je wysłać do Rzeszowa, żeby jeszcze raz je przejrzeli. Gdy zmęczona zamykałam laptopa, spojrzałam na zegarek. Druga w nocy. Kierując się do łazienki usłyszałam pukanie. 'Proszę' rzuciłam. Osobnik niepewnie wsadził głowę do pokoju lekko uchylając drzwi.
-Nie śpisz jeszcze ? - podszedł do mnie Zbyszek.
-Mogę zadać to samo pytanie tobie. Masz dzisiaj mecz. Wracaj do siebie. - pchnęłam go lekko w stronę drzwi.
-A ty idź pod prysznic i do łóżka. - pocałował mnie w czoło i skierował do wyjścia. - Dobranoc kochanie. - uśmiechnął się i mrugnął okiem.
-Dobranoc skarbie. - zaśmiałam się i poszłam do łazienki.
Po wyjściu, nastawiłam budzik na siódmą i zamarłam widząc, że zostało mi tylko cztery godziny snu. Rano gdy leciała melodia z mojego telefonu miałam ochotę go wyrzucić i powrócić w objęcia Morfeusza. Niestety nie było mi to dane i musiałam zbierać się na śniadanie. Wychodząc od siebie wpadłam na Bartmana.
-Widzę, że krótka noc była. - zaśmiał się na mój widok.
-Nawet nie wiesz jak. - objęłam go w pasie. - Dzień dobry misiu. - dodałam i cmoknęłam w policzek.
-Dzień dobry słoneczko. - zarzucił rękę na moje ramię i powoli zeszliśmy do hotelowego barku.
Po śniadaniu resoviacy poszli na lekko rozruch, a ja wróciłam do spania. Koło dziewiętnastej zaczęliśmy zbierać się na jeden z ważniejszych meczy.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, długo czekaliście, przepraszam :* rozdział beznadziejny, bo nie mam weny jak na razie. Może w ferie uda się wymyślić coś sensowniejszego :) a teraz chciałabym Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia na Nowy Rok, spełnienia wszystkich marzeń, a szczególnie tych siatkarskich :) pozdrawiam :*


poniedziałek, 16 grudnia 2013

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 24

Nocna burza przerwała mój sen. W dzień nic się na nią nie zanosiło, ale pogoda zmienną jest. Zbyszka pewnie to nie wzruszyło i spał na kanapie w najlepsze. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w grzmoty. Po paru minutach uderzyło gdzieś bliżej i głośniej. O wiele za głośno. Tak, od małego bałam się burzy. Nawet nie wiem kiedy obok mnie znalazł się atakujący.
-No to chyba jednak śpimy razem. - siatkarz mnie przytulił.
Gdy już usypiałam, usłyszałam 'Nie chce się kłócić Słoneczko'. Mocniej wtuliłam się w ramiona reprezentanta. Rano obudził mnie budzik, a po burzy ani śladu. Wyplątałam się z objęć Bartmana i spojrzałam na niego. Niespokojnie się poruszył i otworzył powoli oczy. Bez słowa wstałam i poszłam do łazienki. Wzięłam orzeźwiającą kąpiel i wyszłam owinięta ręcznikiem. Gdy mijałam się z Zibim od tak mnie przyciągnął do siebie, pocałował i opierając swoje czoło o moje powiedział tak dla mnie magiczne i ważne słowa 'Kocham cię'. Nie umiem być na niego zła. Uśmiechnęłam się i pogłaskałam po policzku, na którym był dwudniowy zarost.
-Porozmawiamy później. Idź pod prysznic. - odepchnęłam go lekko od siebie i pchnęłam w stronę toalety.
Wskoczyłam w malinową koszulę z podwijanymi rękawami i w jasne spodnie. Po chwili siatkarz wyszedł przepasany w pasie ręcznikiem. Znowu złożył pocałunek na moich ustach odbijając mokre dłonie na moich pośladkach. Uszczypnęłam go lekko w brzuch i szybko się ode mnie odsunął.
-Ubrać się i zaraz jedziemy. - obróciłam go w stronę drzwi do sypialni i wskazałam głową drogę.
Posłusznie wykonał moje polecenie. Po paru minutach wyszedł gotowy z torbą na ramieniu. Objął mnie i wyszliśmy z mieszkania. Gdy dotarliśmy pod halę chłopaki wsiadali powoli do autokaru. Atakujący poszedł od razu na tył gdzie siedział Ignaczak ze swoją kamerą, Akhrem i Pit. Ja zaszłam jeszcze do Andrzeja. W czasie naszej rozmowy przypałętał się reprezentant.
-Wyjdę w pierwszej ? - zapytał obejmując mnie w pasie.
-Zobaczymy. - zaśmiał się trener.
-Ale trenerze .. - zaczął.
-Na miejsce ! - rzucił rozbawiony i wskazał nam siedzenia.
Idąc środkiem robiłam Resoviakom zdjęcia. Gdy dotarłam do Igły skapitulowałam. Siedział ze swoimi spodenkami na głowie i mówił, że udaje łosia. Popukałam go w czoło i zajęłam ostatnią ławkę. Zaraz za mną padł Zbyszek, który wsadził głowę między siedzenia i rozmawiał o czymś zawzięcie z libero. Wyjęłam swojego samsunga z torby i odblokowałam ekran. 2 nieodebrane i 5 wiadomości od Karoliny. Zrobiłam popularnego 'facepalma'. Przecież obiecałam jej, że do niej zadzwonię. Szybko wybrałam numer i czekałam aż odbierze. 'No w końcu !' krzyknął głos w słuchawce. Chwilę z nią pogadałam, ale Bartman zaczął coś gadać więc się rozłączyłam. Wystukałam krótkie 'zadzwonię jak chłopaki będą na treningu', zablokowałam ekran i wrzuciłam telefon z powrotem do torebki. Gdy dojechaliśmy do Kędzierzyna wynurzaliśmy się powoli z pojazdu. Siatkarz z numerem dziewiątym chwycił delikatnie moją dłoń i splótł nasze palce. Ruszyliśmy w stronę hotelu. Zibi dostał pokój z Lotmanem, Igła z Alkiem, a ja jednoosobowy pomiędzy nimi. Jeśli ich nie rozniosą będzie cud. Nie zdążyłam dobrze wejść do tymczasowego lokum, a już była u mnie czwórka siatkarzy. Rozwalili się na moim łóżku, fotelu i krzesłach zostawiając mi miejsce jedynie na podłodze i włączyli telewizor. Stanęłam za Zbyszkiem siedzącym w fotelu i objęłam go za szyję. Przekręcił głowę i pocałował w nos. Zaśmiałam się i zmierzwiłam włosy. Koło dwudziestej trzeciej przyszedł Kowal grożąc chłopakom, że jeśli nie wyjdą to robią jutro na treningu dodatkowo dwieście pompek. Wszyscy ze smętnymi minami opuścili mój pokój jak jeden mąż. Najbardziej ociągający się Bartman poprosił o jeszcze dziesięć minut. Wiedziałam do czego zmierza więc wypchnęłam go za drzwi. A przynajmniej próbowałam, bo zatrzasnął je i przyciskając plecami miażdżył moje usta swoimi wargami błądząc dłońmi po moich pośladkach. Położyłam mu ręce na brzuchu i lekko odepchnęłam. Otworzyłam drzwi i korzystając z jego zdziwienia w końcu wypchnęłam na korytarz uprzedzając, że jeśli wróci to pożałuje. Poszłam pod szybki prysznic i wskoczyłam w ulubioną koszulkę Zbigniewa. Wyjęłam telefon, na którym była wiadomość od mojego mężczyzny 'przyjmiesz mnie do swojego łóżka ? Nie mogę spać :(', napisałam szybko 'nie ma mowy, jutro gracie'. Parę minut później ktoś pukał do moich drzwi. Wstałam przyszykowana na to, że zaraz wpadnie ZB9.
-Jeśli to wpadniesz jak burza to obiecuję, że Andrzej się dowie. - powiedziałam na wstępie lekko uchylając drzwi.
-Mogę z tobą spać ? - zrobił oczy a'la kot ze Shreka.
-Zbyszek ! Ile ty masz lat ? Jedną noc wytrzymasz. Nie przesadzasz czasami ? Marsz do siebie, rozumiesz ? - wkurzyłam się i poczekałam aż zamknie drzwi do pokoju numer dwieście dziesięć.
Spokojne znowu się położyłam i przykryłam kołdrą nastawiając wcześniej budzik na siódmą. Wyrwana rano z głębokiego snu zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Orzeźwiający prysznic i czułam się jak nowo narodzona. Ubrałam się szybko, pomalowałam, włosy spięłam w koka i wstąpiłam do libero i kapitana sprawdzić czy wstali. Bez pukania wpakowałam się do pokoju atakującego i przyjmującego. Paul był już w łazience, a Zbyszek jeszcze spał. Kucnęłam przy jego głowie i położyłam dłoń na policzku.
-Wstawaj śpiochu. - zerwałam mu kołdrę.
-Idź, focha mam na ciebie. - odwrócił się do mnie plecami i dalej poszedł spać.
-Wstawaj, wstawaj. - powiedziałam ostatni raz i wyszłam trzaskając drzwiami.
Minęłam się na korytarzu z Kowalem, który szedł do chłopaków.
-Cała czwórka obudzona. - rzuciłam. - A w zasadzie to trójka, bo Bartman jeszcze śpi. - weszłam do siebie.
-Już ja go obudzę. Dzięki. - usłyszałam jeszcze zanim zamknęłam drzwi.
Czekałam na to, że wspomniany przeze mnie wpadanie zaraz wkurzony tym, że z samego rana został oblany lodowatą wodą. I tak też się stało. Po około pięciu minutach przyszedł atakujący i rzucił się mokry na moje łóżko.
-Wyjazd ! Nie ma cie ! - krzyknęłam gdy poszedł po raz kolejny dzisiejszego dnia w objęcia Morfeusza.
W końcu wyszedł i poszedł do siebie. O równej ósmej zeszliśmy na śniadanie. Zibi kroczył przede mną nawet na mnie nie spoglądając. Szarpnęłam go za rękę zmuszając do tego, żeby się zatrzymał. Chłopaki poszli dalej.
-O co chodzi ? - spytałam wkurzona.
-O nic. - warknął atakujący.
-Zachowujesz się jak gówniarz ! Co ty za cyrki odstawiasz ? Nie uśniesz sam ? Zbyszek, to, że byliśmy pokłóceni nie znaczy, że teraz nagle ma być różowo. Rozumiem, brakuje Ci bliskości, bo mi również. Przez ostanie parę długich dni nie rozmawialiśmy ze sobą, nic. Pogodziliśmy się, ale co z tego skoro rozpoczynasz kolejną kłótnie. A o co ? O to, że nie śpimy razem jak wyjeżdżamy na mecz. Pamiętaj, jesteś siatkarzem i obowiązują cię jakieś zasady wobec trenera, chłopaków, mnie, kibiców i nawet samego siebie. A ty zgrywasz obrażonego chłopczyka. Równie dobrze mogę zrezygnować z tej pracy tylko po to, żebyś na wyjazdowych meczach nie miał humorów i nie pierdolił 'mogę spać z tobą ?'. To jest niepoważne i sam dobrze o tym wiesz. A teraz idź na to śniadanie i zachowuj się jak dwudziestosześcio latek, a nie piętnasto czy szesnasto. - wygłosiłam mowę i weszłam do bufetu zostawiając na korytarzu zdziwionego reprezentanta Polski.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- w końcu jest :) nie mogłam się zebrać, ale ciągle mam jakieś sprawdziany i kartkówki i czas mam tylko w weekendy i to też nie zawsze :( mam nadzieję, że wybaczycie mi tą bardzo długą nieobecność :)

niedziela, 29 września 2013

Rozdział 23

Obudziłam się w pustym łóżku. Zeszłam na dół gdzie w salonie na kanapie spał atakujący. Okryłam go kocem i poszłam do kuchni. Chwilę po mnie zjawiła się Karolina.
-Ja wracam do siebie ? - oznajmiła blondynka.
-Przez nas ? - zapytałam niepewnie.
-Słońce, no co Ty. Siedzę u was już długo. Pomieszkam trochę w domu. - zaśmiała się i mnie przytuliła.
-A wrócisz ? - spojrzałam pytająco.
-Oczywiście. - posłała mi promienny uśmiech. - Ale dopiero jak się pogodzicie. - dźgnęła mnie w bok i włączyła ekspres.
Uśmiechnęłam się aby i robiłam śniadanie. Gdy kończyłyśmy posiłek do pomieszczenia wszedł Zbyszek. Rzucił krótkie 'cześć', chwycił kanapkę i poszedł pod prysznic. No tak, na dziewiątą miał trening. Parę minut po wyjściu chłopaka przyjaciółka zaczęła się pakować, a o dziesiątej podwiozłam ją na lotnisko. Gdy wracałam zajechałam na Podpromie. Wchodząc na halę usłyszałam podniesiony głos Kowala. 'Zbyszek, co się dzieje ?! Od początku nic Ci nie wychodzi ! Nie potrafisz się skupić. Niedługo gramy ważne mecze. Obudź się chłopie ! A teraz siadaj na ławke ..'. Siatkarz ze spuszczoną głową padł na miejsce i kopał piętą w parkiet. Podeszłam do niego niezauważona i delikatnie położyłam mu dłonie na ramionach. Zaskoczony odwrócił się w moją stronę i wpatrywał bez słowa. Przejechałam ręką po jego włosach i przywitałam się z Andrzejem. Gdy opowiadał mi o meczu usłyszeliśmy 'Mogę wejść ?' wydobyte z ust siatkarza z numerem dziewiątym. Trener odpowiedział krótkie 'Nie'. Bartman przeklną siarczyście i kopnął w stojące obok krzesełko. Zostawiłam kluczyki do samochodu siatkarzowi, a sama wróciłam spacerem. Usiadłam na kanapie i bezsensu wgapiałam się w ekran. Gdy wrócił Bartman, wzięłam się za robienie obiadu. Po posiłku Zbyszek usnął, a ja zadzwoniłam do Karoliny. Spędziłam na rozmowie z nią około trzech godzin. W końcu się pożegnałyśmy i poszłam pod prysznic. Wskoczyłam w koszulkę mężczyzny i położyłam się spać. W takiej monotonni tkwiliśmy przez parę dni. Co jakiś czas doszło do kłótni. Dzień przed wyjazdem Resovii na mecz do Kędzierzyna poszłam na trening. Oczywiście jechałam z nimi, bo zostałam zatrudniona jako główny fotograf. Przeszłam przez główne drzwi, przywitałam z ochroniarzem, który zawsze doprowadzał mnie do tego, że płakałam ze śmiechu i poszłam na salę. Cicho otworzyłam drzwi i obserwowałam jak siatkarze wylewają hektolitry potu. Tylko jednemu nic nie wychodziło. Stanął za dziewiątym metrem, wysoko podrzucił piłkę, która poszybowała w trybuny. Poczekałam aż przejdzie kolejka. Znowu serwował Zibi. Poszedł na swoje miejsce, wykonał te same czynności, ale tym razem piłka ugrzęzła w siatce, a uderzenie było tak mocne, że wpadła w ręce Pita, który stał w drugiej linii. Z drugiej strony serwował Achrem. Idealne przyjęcie Igły, wystawa Tichacka na pustej siatce do Zbyszka, przestrzelił .. Podeszłam do trenera, który aż się gotował.
-Co mu ? - zapytałam wskazując głową na atakującego reprezentacji.
-Ty mi powiedz. - rzucił i zarządził chwilową przerwę i wziął na bok wspomnianego przeze mnie.
Ledwo odszedł ode mnie Andrzej, a przyszedł Igła i rzucił krótki pytanie :
-Co z nim ? Nic mu nie wychodzi, zresztą pewnie widziałaś. - mówił między jednym, a drugim łykiem.
-Krzysiek, ja sama nie wiem co się dzieje. - siadłam zrezygnowana na krzesełku.
-Pokłóciliście się ? - zapytał.
-My ze sobą nawet nie rozmawiamy ! - powiedziałam zbyt głośno, bo zainteresowany aż się odwrócił.
-Nie musisz wszystkim mówić co się u nas dzieje. - podszedł do nas atakujący.
-On jest naszym przyjacielem. Nie zapominaj o tym. - rzuciłam i odeszłam trącając jego ramię.
-Idź za nią ! - poznałam po głosie Paula.
-Nie idź. Nie musisz. - odwróciłam się patrząc Bartmanowi w oczy.
-No idź kurwa ! - krzyknął libero i popchnął przyjaciela w moją stronę.
Kierowałam się do wyjścia, ale usłyszałam tak chciane 'Mała, zaczekaj !'. Zatrzymałam się splatając ręce na piersi.
-Porozmawiajmy .. - poprosił.
-Daruj sobie. Gdyby nie oni to nie byłoby Cię tu. - wznowiłam swoje wyjście.
Zagrodził mi drogę swoim ciałem i położył dłonie na moich ramionach.
-Mała, proszę Cię, porozmawiaj ze mną. Cały czas tylko się kłócimy. - spojrzał prosząco.
-Wracaj na trening. - wyminęłam go i wyszłam z Podpromia.
Wróciłam do domu i pakowałam ubrania na wyjazd. Włączyłam laptopa i zrzuciłam zdjęcia z aparatu jednocześnie czyszcząc kartę do zera. Zrobiłam sobie herbatę i z kubkiem w rękach poszłam do sypialni. Usadowiłam się na łóżku i przeglądałam zdjęcia z ostatniego pobytu w Jastrzębiu. Ilekroć je oglądałam tylekroć mogłam się wpatrywać w zdjęcie zrobione przez Igłę. Koło dwudziestej usłyszałam zgrzyt kluczy w zamku. Wyłączyłam laptopa i zeszłam na dół.
-Porozmawiajmy. - poprosił kolejny raz.
-Ja się wypowiem bardzo chętnie. Śpisz na kanapie i nie interesuje mnie to, że jutro grasz mecz. Gdyby nie Igła i Paul nie poszedłbyś za mną. A teraz chcę się wykąpać i położyć, bo przez następne 3 dni muszę się z Tobą użerać. - odepchnęłam siatkarza i poszłam pod prysznic.
Po szybkiej toalecie wzięłam poduszkę należącą do atakującego i powędrowałam z nią po salonu.
-Tu masz poduszkę. A, i już nas spakowałam. - rzuciłam mu rzecz i wbiegłam po schodach do pokoju.
Nastawiłam budzik na 6, okryłam się szczelnie kołdrą i popadłam w objęcia Morfeusza.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- przepraszam, przepraszam, przepraszam, że tak długo. Nie miałam trochę weny co pewnie widać .. Obiecuję, że się poprawię :*


CZYTAM = KOMENTUJE ! :)