piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 3


W niedzielny poranek zadzwoniła do mnie Eliza.
-Nie masz ochoty nawalić się przed moim wyjazdem ? - zapytała uśmiechając się do słuchawki.
-Błagam, znowu alkohol ? - odparłam ze śmiechem. - Dobra, to wbijaj kiedy chcesz.
-Co byś powiedziała na piątek za tydzień ?
-Jak najbardziej. Może wytrzeźwieję.
-Opowiadaj. Zresztą nie, jak się spotkamy to mi powiesz. - powiedziała za co miałam ochotę ją zamordować.
Chwilę jeszcze pogadałyśmy i poszłam się zbierać do kościoła. Taka pobożna jestem. Gdy wróciłam zrobiłam sobie obiad i zadzwoniłam po Zbyszka. Co mi tam, nie będę się sama nudziła.
-No co tam ? - zapytał zaspanym głosem. Pewnie go obudziłam.
-Masz ochotę ponudzić się w moim towarzystwie ? - zapytałam licząc na pozytywną odpowiedź.
-Jasne. - powiedział ożywionym głosem. - O której ? Gdzie ?
-Przyjdź po mnie i pójdziemy podbijać Rzeszów. - zaśmiałam się.
-Dobra. To będę za 20 minut. - i się rozłączył.
Po 20 minutach usłyszałam dźwięk dzwonka. Wstałam z kanapy i leniwie poszłam otworzyć.
-Cześć Mała. - powiedział dając mi buziaka w policzek.
-Jak Ty wyglądasz ? - wybuchnęłam śmiechem.
-No co Ci się nie podoba ? - zapytał wchodząc do środka.
-Ty widziałeś swoje włosy ? Każdy sterczy w inną stronę. - uśmiechnęłam się. - Idź się ogarnąć do łazienki. A tak w ogóle to jadłeś śniadanie ?
-Nie. - spuścił wzrok.
-Idź ogarnij włosy, a ja zrobie Ci śniadanie.
-Jesteś cudowna ! Najcudowniejsza na świecie ! - powiedział podnosząc mnie do góry i kręcąc się wokół własnej osi.
-Puszczaj ! - śmiałam się trzymając go za szyję. - Dziękuje. - dodałam czując grunt pod nogami.
Zbyszek poszedł ogarnąć włosy, a ja zrobiłam mu jajecznicę ze szczypiorkiem i do tego kanapki oraz 2 herbaty, bo sama nie zdążyłam wypić. Gdy Zbyszek zjadł śniadanie wyszliśmy na spacer. Znaliśmy się zaledwie parę dni, a dogadywaliśmy się jakbyśmy się znali od wielu lat. Szliśmy spokojnie przez park i rozmawialiśmy. Gdyby ktoś spojrzał na nas z boku pomyślałby, że jesteśmy parą. Poszliśmy na plac zabaw i zaczęliśmy się ganiać. Po dość długim bieganiu padliśmy na trawę śmiejąc się w niebogłosy. W pewnym momencie do Bartmana zadzwonił telefon.
-Przepraszam. - powiedział i odebrał. - No cześć Misiek. Oddzwonię potem, dobra ? - nawet nie dał dojść do słowa rozmówcy i rozłączył się.
-Jaki Misiek ? - zapytałam Zibiego gdy chował telefon do kieszeni.
-Kubiak. - uśmiechnął się.
-Zapoznasz mnie z nim ? Proszę, proszę, proszę. - zaczęłam skakać wkoło przyjaciela.
-A ja Ci już nie wystarczam ? - zaśmiał się.
-Nie no, tylko w końcu bym może poznała Twoich przyjaciół, co ? - odpowiedziałam i stanęłam z nim „face to face”, w sumie to „face to tors”.
-No to jutro zapraszam na trening. - powiedział całkowicie poważnie.
-Jak Ty to sobie wyobrażasz ? Że co ? Że wejdę na hale i powiem „Ja na trening” ? - zapytałam z kpiącą miną.
-No widzisz jak się rozumiemy. - wybuchnął śmiechem widząc moją przerażoną minę. - Przyjadę po Ciebie po zajęciach i razem pojedziemy. - dodał.
-A jak mnie nie zaakceptują ? - zapytałam kiedy ruszyliśmy po chwilowym postoju.
-Ciebie ? Ciebie nie da się nie zaakceptować. - powiedział z uśmiechem obejmując mnie. - Ale wiesz, gdyby tak pomyśleć to można ponegocjować w tej sprawie. - dodał po dłuższym milczeniu.
-Jesteś okropny. - strzeliłam go w ramię z pięści.
-Mua. - przesłał mi buziaka w powietrzu. - Chodź, idziemy na herbatę i ciastko, bo zgłodniałem.
-Prowadź. - wybuchnęłam śmiechem.
Doszliśmy do przyjemnej kawiarenki. Wnętrze było urządzone z gustem. Ciepłe kolory ścian i obrazy z krajobrazowymi widokami dodawały uroku temu miejscu. Zbyszek poszedł po karty, a ja zajęłam miejsce pod oknem. Za chwilę przyszedł Bartman z dwoma menu. Przeglądaliśmy kartki i nagle mój wzrok padł na napis 'kremówka papieska'.
-Co bierzemy ? - zapytał podnosząc głowę i spoglądając na mnie.
-Kremówka ! - krzyknęliśmy oboje w tym samym momencie i zaczęliśmy się śmiać. - I latte ! - dodaliśmy w tym samym czasie.
Zibi poszedł złożyć zamówienie, a ja w tym czasie ogarniałam swój telefon. 1 nieodebrane i 10 sms-ów od Elizy. Odpisałam jej jednym długim i obiecałam, że ze szczegółami opowiem jej wszystko przy najbliższym spotkaniu. Gdy chowałam telefon do torebki atakujący usiadł przy stole. Po upływie 15 minut przyszła kelnerka z naszym zamówieniem. Zjedliśmy ciastka i wypiliśmy kawę, po czym zapłaciliśmy i zebraliśmy do wyjścia. Chwilę pospacerowaliśmy po parku i około 22 Zbyszek odprowadził mnie do domu i sam poszedł do siebie. Po wejściu do mieszkania, poszłam od razu pod prysznic i padłam na łóżko gdyż byłam zmęczona dzisiejszym dniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz