Rano wstałam przez 7, żeby
przyszykować śniadanie całej naszej czwórce. Zrobiła dwa ogromne
talerze kanapek, postawiłam wodę wraz z proszkami od bólu głowy i
poszłam robić pobudkę. Najpierw zajrzałam do salonu gdzie spał
libero i delikatnie nim wstrząsnęłam.
-Leć na śniadanie. Na stole są
kanapki, woda i tabletki. Nie musisz dziękować. - cmoknęłam go w
policzek i poszłam na górę.
Zajrzałam do pokoju w którym był
Sebastian i powiedziałam mu,żeby szedł na dół. Na samym końcu
poszłam do sypialni gdzie na całym łóżku smacznie spał Zbyszek.
-Wstawaj śpiochu. - kucnęłam przy
jego głowie i delikatnie pogłaskałam po policzku.
-Mhm. - mruknął i dalej poszedł
spać.
-Bartman, cholera jasna ! - wrzasnęłam.
Wspomniany przeze mnie podniósł się
z prędkością światła i spojrzał z mordem w oczach. Na widok
skacowanego atakującego rzucającego wściekłe spojrzenie nie
sposób było się nie uśmiechnąć. Spojrzałam się słodko i
chwyciłam z rękę w celu ściągnięcia z łóżka. Siatkarz nawet
na kacu był ode mnie silniejszy i pociągnął w swoją stronę tak,
że padłam na jego tors. Szybko się przekręcił i wylądowałam
pod nim.
-Dlaczego to zrobiłaś ? - zapytał
nachylając się nade mną przygryzając moją szyję. Wiedział jak
to na mnie działa.
-Tak słodko spałeś, a na dole czeka
śniadanie. - odepchnęłam go na długość moich ramion.
-Jesteś niemożliwa. - pocałował
mnie szybko w czoło i podniósł się z łóżka.
-A teraz chodź, bo Ignaczaki Ci
wszystko zjedzą. - zaśmiałam się i stanęłam za nim by wylądować
na jego plecach.
-Nie dasz mi spokoju nawet wtedy jak
mam kaca ? - zapytał z uśmiechem na ustach i poszliśmy do kuchni.
Gdy dotarliśmy na miejsce wsunął
parę kanapek i wziął tabletki.
-Krzysiu, więcej z Tobą nie pije. -
położył głowę na blacie i zamknął powieki.
-Ee tam. W sobote u nas. - poklepał go
po ramieniu z szyderczym uśmiechem.
Po mega szybkim śniadaniu Ignaczaki
wrócili do siebie ogarnąć się na trening, a Zbyszek został
kuchni z głową na stole.
-Wstawaj, wstawaj. Za 30 minut masz
trening na którym musisz być. - klepnęłam go lekko w plecy i
sprzątnęłam ze stołu.
-Muszę iść ? - zapytał patrząc na
mnie z nadzieją, że powiem 'nie'.
-Tak. W poniedziałek jedziecie do
Jastrzębia na mecz. - powiedziałam stanowczo.
-Jak nie pójdę jeden raz to się nic
nie stanie.
-Idziesz i bez gadania.
Zrezygnowany wstał i poszedł pod
orzeźwiający prysznic. Ja z tej racji, że muszę z nimi jechać
też szłam na trening. Poszłam do sypialni, żeby się przebrać.
Ubrałam krótkie spodenki, bokserke, zrobiłam szybkiego koka i
delikatny makijaż. O 7.45 z łazienki wyszedł Zibi, który wycierał
jeszcze włosy ręcznikiem.
-No zbieraj się, zbieraj. -
powiedziałam z uśmiechem i klepnęłam go po tyłku.
Odwrócił się do mnie i chwytając za
oba nadgarstki przycisnął do ściany i wpił w moje usta. Po chwili
zwolnił uścisk i zarzuciłam mu ręce na szyję tym samym
przyciągając go do siebie. Poczułam, że moja bokserka jest cała
mokra gdyż atakujący przylgnął do mnie mokrym jeszcze brzuchem.
Ze śmiechem odepchnęłam go od siebie i zabrałam za ogarnianie
pokoju. Siatkarz wciągnął szybko koszulkę przez którą widać mu
było wszystkie mięśnie, chwycił mnie za rekę i wyszliśmy z
domu. Wsiedliśmy do samochodu Bartmana i pojechaliśmy na Podpromie.
O 8.15 pojawiliśmy się na hali.
-No i są spóźnialscy. - zaśmiał
się Kowal.
Zbyszek poszedł do szatni, a ja z
lekkimi rumieńcami skierowałam się w stronę sztabu. Uśmiechnęłam
się w duchu na samą myśl tego co działo się w .. ehm ..
samochodzie. Dosłownie po 2 minutach przyszedł uchachany Zbyszek.
Widząc jego minę wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem. Wszyscy
spojrzeli na nas wzrokiem 'WTF ?!'. po chwilowym rozprężeniu
Rzeszowiacy przeszli do treningu. Byłam tak zajęta rozmową, że
nawet nie zauważyłam iż koło mnie stoi Sebek.
-Cześć. - powiedział słodko.
-Cześć. - opowiedziałam i
pocałowałam go w policzek.
Rzeszowski siatkarz z numerem 9 na
koszulce prychnął i z obrażoną miną odwrócił tyłem do mnie. Z
uśmiechem na ustach odbijałam żółto – niebieską Mikasę z
Sebastianem. W pewnym momencie złapałam ją i niewiele myśląc
rzuciłam w plecy atakującemu. Odwrócił się na pięcie i zaczął
iść powoli w moją stronę. Stanęłam za małym Ignaczakiem, ale
Krzysztof rzekł tylko z uśmiechem :
-A kysz od mojego syna.
I zabrał mi moją jedyną tarczę.
Rzuciłam okiem gdzie stał Andrzej i oceniałam odległość między
mną, a nim i mną, a Zbyszkiem. Postanowiłam spróbować uciec.
Zerwałam się szybko i biegłam w stronę trenera, ale po chwili
przede mną znalazł się mój mężczyzna i przewiesił sobie przez
ramię. Biłam go pięściami w plecy, ale on nic sobie z tego nie
robił.
-Bartman ! - krzyknął z uśmiechem
Kowal.
-Podnoszę ciężary ! - odkrzyknął
Zibi i poszedł ze mną w stronę Ignaczaków dwóch.
-Kochanie, puść mnie. - powiedział
obejmując go.
Po kilku moich błaganiach w końcu
postawił mnie na ziemi. Już chciałam odejść, ale chwycił mnie w
pasie i przyciągnął do siebie przytulając się do moich pleców.
-Jeszcze z Tobą nie skończyłem. -
szepnął mi na ucho i owinął mnie jego ciepły oddech.
Uśmiechnęłam się i poklepałam go w
dłonie. Po tej chwilowej przerwie znowu wznowili trening. Parę
minut przed 12 byliśmy już w domu i leżeliśmy na kanapie
oglądając telewizję. Nagle na szyi poczułam dwudniowy zarost
reprezentanta Polski.
-Pamiętasz co Ci obiecałem ? -
zapytał gryząc mi płatek ucha.
-Mhm. - tyle zdołałam wydusić.
Wziął mnie na ręce i poszliśmy do
sypialni oddać się przyjemności. Po szybkim, ale jakże namiętnym
seksie opadliśmy na łóżko ciężko oddychając. Gdy mój oddech
doszedł do normy, ubrałam koszulkę siatkarza i zeszłam na dół
zrobić obiad. Zawołałam mężczyznę i siedliśmy do stołu. Gdy
jedliśmy posiłek zadzwonił dzwonek do drzwi. Wstałam i poszłam
otworzyć. Stał za nimi nie kto inny jak Krzysiek.
-Przeszkadzam ? - zapytał spoglądając
znacząco na mój ubiór i wchodząc do środka.
-Owszem. W obiedzie. Ale tak serio to
nie. - poszłam za gościem do kuchni.
-Ja na chwilę aby. Przyjdziecie w
sobotę do nas na grilla, nie ? - zapytał.
-No postaramy się przyjść. - włączył
się Zbyszek.
-Okej, to na 18. - powiedział
Ignaczak, dał mi buziaka w policzek, Bartmanowi podał dłoń i
wyszedł.
-Idziemy ? - zapytałam spoglądając
na chłopaka o kruczoczarnych włosach.
-Idziemy. - odparł zadowolony i wrócił
do jedzenia.
Po skończonym obiedzie padliśmy w
salonie. Do 22 oglądaliśmy jakieś bezsensowne programy co chwila
wybuchając śmiechem. Koło 23 poszłam do łazienki, wzięłam
prysznic i ubrana w moją spaniową koszulkę wyszłam zaganiając
atakującego. Poszłam do sypialni i cokolwiek ogarnęłam
porozrzucane tam ubrania. Gdy się kładłam do pokoju przyszedł
wspomniany wyżej pan. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na swój
telefon. Jedna wiadomość. Odblokowałam ekran. 'Przyjdziecie prawda
? Seba i Domi nie dadzą spokoju dopóki im nie powiem', nadawcą
wiadomości był rzeszowski libero. Pokazałam wiadomość brunetowi,
który leżał wsparty na łokciu. Gdy czytał sms – a ja w tym
czasie oparłam się o jego brzuchu i wtuliłam w ramiona. Odpisał
szybkie 'Powiedz im, że będziemy i, żeby już więcej Cię nie
męczyli'. Zablokował telefon, odłożył go na szafkę, położył
na plecach i przytulając mnie do siebie zasnął jak małe dziecko.
Biorąc z niego przykład poprawiłam się w jego ramionach i
wtulając w niego popadłam w objęcia Morfeusza.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
wiem,wiem,znowu długo mnie nie było.znaczy w sumie to nie tak
długo,ale co tam.o mczach nie bd pisała,każdy wie i
ogląda.myślę,że to ostatni rozdział przed moim wyjazdem do
Grecji :) może uda mi się coś naskrobać jeśli bd miała
wenę.szczerze to w to wątpię :) no,ale jestem z nowym :)
Jejuuuu Grecja... Zabierz mnie ze sobą! Ja tylko Mazury ;p
OdpowiedzUsuńChciałabym zobaczyć na żywo takiego Zbychiała idącego beztrosko za rączkę z ukochaną. To chyba byłby niezapomniany widok. Ta, chyba... Na pewno!
Rozdział straaasznie pozytywny. Ciekawa jestem tego grilla. No bo jak to u Ignaczaków bywa, coś się chyba musi wydarzyć :D
Buźki ;*
Zakręcona ;)
Nie chcę być niemiła, bo to naprawdę do mnie nie pasuje, ale przypomnę jeszcze raz o odpowiedniej zakładce do informowania na Śnie o Siatkówce. Przepraszam, że to muszę robić, mam nadzieję, że wybaczysz ;)
"Prawda zawsze musi wyjść na jaw. Wieść o ciąży dociera do mamy i potencjalnych ojców..." - czyli jak to Kamila informuje wszystkich o swoim stanie błogosławionym i co też jej wyznaje Zbyszek ;) http://sen-o-siatkowce.blogspot.com Zapraszam gorąco do czytania i komentowania, a tymczasem życzę gorących wakacji ;*
OdpowiedzUsuńEj, ej, ej, nie dodał mi się komentarz? O.o jak to? Na 1000% dodawałam, bo jeszcze dwa razy sprawdzałam, no nic, naskrobię tu coś jeszcze raz w podobnym sensie ;p
OdpowiedzUsuńChciałabym zobaczyć na żywo naszego przypakowanego Zbysia z miną rekina (taka jak zawsze xd) idącego beztrosko za rączkę z ukochaną. No widok nie zapomniany musiałby być.
O! To będzie moje nowe marzenie :D
Grill u Ignaczaków? To się nie może nie skończyć czymś głupim. W końcu to Ignaczak nie? :)
buźki ;*
Zakręcona ;)
Ciekawe, kolejny u mnie zapraszam http://milosc-boisko-przeznaczenie.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńhttp://nobody-sees-nobody-knows.blogspot.com/2013/07/chapter-one.html zapraszam na 1 rozdział :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na kolejny rozdział na http://milosc-boisko-przeznaczenie.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Była umowa, a że czytelniczki mam wspaniałe, to według obietnicy rozdział dodaję dużo wcześniej ;) Pora na upragnioną i wyczekiwaną reakcję Zbyszka na wieść o ciąży nastoletniej Kamili - mam nadzieję, że się spodoba, co zaowocuje w słoneczne i wakacyjne komentarze :)
OdpowiedzUsuńhttp://sen-o-siatkowce.blogspot.com/
buźki ;*
Zakręcona ;)
http://nobody-sees-nobody-knows.blogspot.com/2013/07/chapter-four.html zapraszamy 4 rozdział :)
OdpowiedzUsuń